Polecane posty

Kazimierz - moja miłość nieuleczalna.


Zaproszenie do Kazimierza


"... Istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej... "

Ja zaraziłam się 10 lat temu i  do tej pory nie znalazłam lekarstwa. Na szczęście... Tego wyjątkowo opornego wirusa złapałam właśnie w Kazimierzu Dolnym. Tamtejsze zarazki wdzierają się wyjątkowo głęboko, zwłaszcza w serca osób nieco bardziej wrażliwych z sentymentalną, jakby trochę niedzisiejszą duszą. Choroba objawia się wyjątkowo silną tęsknotą pojawiającą się co jakiś czas. Jest to swego rodzaju uzależnienie, które przesłania resztę świata i kolejny raz zamiast miliona innych, też przecież pięknych miejsc, każe ci wybrać Kazimierz...   
I te pytania znajomych "Znów jedziesz do Kazimierza? Po co? Co tam robić? "
Być, po prostu być... 
Niektórzy zaciekawieni pojechali, spróbowali, odhaczyli zabytki, punkty widokowe, wąwozy... I co dalej? Spotkaliśmy kiedyś snując się bez większego celu, jak to zwykle robimy po uliczkach Kazimierza, znajomych, którzy przyjechali kilka godzin wcześniej, zaliczyli już wszystkie obowiązkowe kazimierskie atrakcje i trochę z przerażeniem w oczach zapytali nas , co dalej, co polecacie... Nie umieliśmy im pomóc. Bo dla nas to nie jest tego typu miejsce. Tam atrakcją samą w sobie jest po prostu bycie. Obecność. Obecność w tym oderwanym trochę od rzeczywistości i czasu miejscu. Obecność w chwili, która właśnie trwa. Obecność w życiu i sobie samym. Tam nie ma pędu, pośpiechu, miasteczko żyje własnym życiem i rytmem. Oczywiście nie mówię o letnich weekendach na rynku kazimierskim. Niestety większość osób, które nie poczuły klimatu Kazimierza, trafiły właśnie na jego weekendowe oblicze. A to nie jest prawdziwy Kazimierz. Trzeba przeczekać albo przyjechać w poniedziałek. I poczuć... 
 Zagubić się w wąskich, urokliwych uliczkach lub którymś z wąwozów, usłyszeć śpiew ptaków o wschodzie słońca albo szum traw na wietrze nad Wisłą o zachodzie... Ach, mogłabym tak długo... 


https://www.hotelvincent.pl/
Hotel Vincent 




Jest jeszcze jedno miejsce, które tę moją miłość do Kazimierza jeszcze bardziej podsyca i przyciąga jak magnes kilka razy do roku. 





HOTEL VINCENT 

Urokliwy kaneralny hotelik w prowansalskim stylu jest nieodłącznym elementem równie urokliwej ulicy Krakowskiej, a także niemal każdego naszego pobytu w Kazimierzu. 








 

Jest to jedno z tych miejsc, które się odkryło i chciałoby się schować przed innymi, mieć tylko dla siebie. Za późno, inni już wiedzą... I myślę, że mają podobnie. Miejmy nadzieję, że wystarczy miejsca dla wszystkich, którzy poczuli się tam jak w domu. 


Tak jest za progiem... 


Kazimierska willa na Krakowskiej 11 przenosi nas do trochę innego wymiaru, miejsca, czasu. Jasne a zarazem przytulne wnętrza, stylizowane meble, piękne detale, drewniane okna, a za nimi niesamowite widoki i jeszcze bardziej niesamowite ptaki, które chyba nigdzie indziej nie dają takich koncertów o wschodzie słońca. 



15 -ptasi koncert gratis! 





Piękne detale 





10- nastrojowa i romantyczna




Wszystkie pokoje są w podobnym stylu, jednak każdy jest niepowtarzalny i ma swój unikalny klimat. Wszędzie królują ciepłe odcienie beżu, drewniane podłogi, lniane zasłony . Jeśli ktoś szuka nowoczesności to na pewno nie tutaj. Jeśli klimatu, nastroju i piękna , to i owszem. 

To tylko mały fragment klimatu i atmosfery tego magicznego miejsca. Cdn... 

Miłego dnia 
Agnieszka 




Komentarze

Prześlij komentarz

instagram @zwidokiemnaszczescie