Kazimierz Dolny to obowiązkowy punkt na naszej wakacyjnej mapie.
I tak już od 10 lat.
Miasteczko ma swój wyjątkowy urok o każdej porze roku, ale latem zachwyca najbardziej.
Kazimierz jest niewielki, ale ciekawych i pięknych miejsc ma pod dostatkiem.
Nawet po tych dziesięciu latach nadal udaje nam się znaleźć kolejne i zachwycić się na nowo. Być może dlatego, że dla nas już samo "bycie" w Kazimierzu zawsze było i będzie przyjemnością i nigdy nie biegaliśmy z przewodnikiem w ręku, żeby odhaczyć wszystkie punkty. Może dlatego, żeby było po co wracać. A może dlatego, że po prostu jest tu tak pięknie...
Spacerem do Mięćmierza
Naszą wycieczkę do dawnej wioski rybackiej postanowiliśmy urozmaicić i po drodze zwiedzić Wąwóz Małachowskiego. Jest to jeden z wąwozów położonych najbliżej centrum miasteczka. Z ulicy Nadrzecznej trzeba skręcić w ulicę Małachowskiego. Ta urokliwa boczna uliczka wyłożona brukową nawierzchnią wspina się ku górze i prowadzi do wąwozu o tej samej nazwie, a być może już sama ulica jest jego częścią...
Po drodze mijamy Dom Kuncewiczów, w którym mieści się oddział Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. Dalej natknęliśmy się na pomnik - nagrobek hr. Juliusza Małachowskiego. Pewnie nie zwrócilibyśmy na niego na dłużej uwagi, gdyby nie nasz mały dziewięcioletni pasjonat historii, który zaciekawiony wyszukał natychmiast, jak tylko znalazł zasięg internetu, wszystkie informacje na jego temat.
I tym sposobem dowiedzieliśmy się, że pomnik znajduje się w miejscu, w którym podczas powstania listopadowego poległ w walce Juliusz Małachowski - hrabia, polski pułkownik, poeta. Dowodził batalionem strzelców sandomierskich, który zorganizował własnym kosztem. Za swoje liczne zasługi został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari.
Poległ w walce, dowodząc kontratakiem kosynierów, a wąwóz w Kazimierzu Dolnym, w którym miało to miejsce został nazwany jego imieniem.
Warto mieć dociekliwe dziecko :)
Kawałek dalej napotkaliśmy atrakcję dużo bardziej typową dla dzieci.
Te słodkie, urocze i mięciutkie zwierzątka można spotkać nie zbaczając nawet ze szlaku. Wejście do gospodarstwa znajduje się w Wąwozie Małachowskiego.
Po dość oryginalnym przywołaniu pana z obsługi za pomocą metalowego dzwonka na drzewie :) i wykupieniu biletów można odwiedzić alpaki w ich zagrodzie. Można je karmić specjalnie przygotowaną karmą, głaskać i podziwiać jak wylegują się na trawie. Nie wolno wchodzić do środka, podobno dla dobra zwierząt. Bilety w cenie 30 zł za osobę.
Fajna i nowa w Kazimierzu atrakcja dla dzieci lub troszkę starszych dzieci, jak moja 14letnia córka, niezmiennie pozostająca fanką głaskania tych pięknookich puchatych stworzonek :).
Dalej, idąc Wąwozem Małachowskiego, mijamy pojedyncze sielskie zabudowania i dochodzimy do miejsca, gdzie wąwóz łączy się z Wąwozem Plebanka, a następnie przeradza w polną ścieżkę, którą dochodzimy do ulicy Słonecznej.
Skręcamy w prawo i asfaltową, ale mało uczęszczaną drogą, mając po obu stronach tylko kwitnące łąki, gdzieniegdzie poprzecinane wejściami do kolejnych tajemniczych wąwozów, kierujemy się do Mięćmierza. Okolica naprawdę jest urokliwa. Po drodze prawie nie ma budynków, a pola porośnięte trawami i polnymi kwiatami, zwłaszcza w ciepły słoneczny dzień, to coś pięknego.
Dalsza część drogi dla odmiany wiedzie przez las. Początkowo asfaltem, a później bardziej dziką ścieżką (uwaga na zaskrońce), kierujemy się na Albrechtówkę.
Albrechtówka to wzgórze widokowe, z którego możemy podziwiać tworzący malownicze rozlewiska przełom Wisły, wioskę rybacką w dole, a także okazały Zamek w Janowcu po drugiej stronie rzeki.
Mieliśmy szczęście, nawet w szczycie sezonu wakacyjnego być tam właściwie sami. Ta cisza, spokój, zapach lata. Oddech i odpoczynek. Zatrzymanie i bycie tu i teraz. To właśnie jest magia Kazimierza...
I za to go kochamy.
Robi wrażenie o każdej porze roku. Sprawdziliśmy:)
Nasyceni widokiem, ( o ile to możliwe) , niespiesznie schodzimy do wioski.
Tu życie toczy się swoim powolnym rytmem. Nikt się nie spieszy , czas jakby się zatrzymał. Też możemy się tu zatrzymać, np w Karczmie u Kazika, w której podobno bywali też swego czasu wielcy artyści kina, gdy Mięćmierz był tłem dla kręconych tu filmów. Pan właściciel świetnie pamięta i chętnie opowiada anegdotki na ten temat.
Tu nic nie jest oczywiste, a artystyczną duszę wioski widać na każdym kroku.
Stara stodoła kryta strzechą może się okazać galerią sztuki, a zwykły znak drogowy oryginalną formą artystycznego przekazu :).
Zazwyczaj w tym miejscu kończyliśmy pobyt w Mięćmierzu i kierowaliśmy się spowrotem do Kazimierza.
Tym razem jednak poszliśmy dalej. I całe szczęście, bo było warto. Celem był punkt widokowy przy wiatraku.
Od centrum wioski, za które uważa się zabytkową studnię, trzeba kierować się delikatnie w górę drogą prowadzącą wąwozem. Wiatrak znajduje się na końcu tej ścieżki. Dalej rozpościerały się już tylko pola zbóż. Koniec świata. Ale jaki piękny koniec świata...
Wiatrak jest obecnie własnością prywatną.
Podobno ktoś zagospodarował jego wnętrze na kilkupiętrowy dom. Może potwierdzać tę teorię zamontowana na budynku antena satelitarna :).
Dojście do punktu widokowego znajduje się obok posesji i prowadzi przez lasek.
Warto się potrudzić, żeby je znaleźć, bo widoki wynagradzają wszelkie trudy.
Otoczenie wiatraka to teren prywatny i jest na ten temat informacja na tarasie widokowym. Bardzo miło ze strony właściciela obiektu, że chce się dzielić tym pięknym widokiem z turystami. I to, póki co, zupełnie za darmo.
Można było zejść w dół do rzeki. Podobno jest tam ścieżka prowadzącą w stronę Kazimierza, ale my tym razem wybraliśmy jednak już sprawdzoną trasę. Wróciliśmy do studni w Mięćmierzu, w lewo do Wisły a potem wąską dróżką do miasteczka.
Z tą dróżką nad Wisłą bywa różnie. Czasem jest całkiem przystępna i w miarę szeroka, jak była teraz, ale czasem mocno zarośnięta i podmokła. Kończy się przy wjeździe na prom do Janowca i przeradza w nadwiślańską promenadę. Po prawej mijamy kamieniołomy, a zaraz za nimi, jeśli macie ochotę na krótki przystanek, jest ku niemu powód.
Miejsce dość nowe na mapie kazimierskich atrakcji.
"To wyjątkowe miejsce powstałe z pasji do historii i potrzeby upowszechniania wiedzy o Kresach Rzeczypospolitej dla obecnych i przyszłych pokoleń.
W naturalnym otoczeniu unikalnych kolekcji róż prezentowane są miniatury zamków, pałaców oraz obiektów sakralnych związanych z najważniejszymi osobami i miejscami dla naszej historii."
Tak sami przedstawiają to miejsce właściciele. Byliśmy tam rok temu, w początkach istnienia parku. Oprowadzał nas i opowiadał o obiektach syn właściciela. Opowiadał też o pasji swojego taty, z której zrodziło się to miejsce. Połączenie miłości do historii i róż wszelkich gatunków, o których gospodarz może opowiadać bez końca. Ujmujące było to, że każda z odwiedzających ogród pań mogła wybrać sobie kwiatek na pamiątkę.
Właściciel obcinał sekatorem różyczkę i wręczał szarmancko, dbając jednocześnie o dobrą kondycję i długie kwitnienie krzaczków. To właśnie tam dowiedziałam się, że, aby róża kwitła całe lato, trzeba obcinac z niej poprzednie kwiaty.
Nie wiem czy nadal praktykowana jest ta miła tradycja :)
Same miniatury zamków, kościołów i pałaców też robią wrażenie. Nawet na tych mniej zainteresowanych historią jak ja na przykład. Pięknie odwzorowane detale budynków, zdobienia wkomponowane w pachnący różany ogród. A w tle po drugiej stronie Wisły prawdziwy Zamek w Janowcu.
Szczególnie polecamy w okolicach zachodu słońca.
Najpiękniejszą z pięknych kazimierskich uliczek wracamy "do siebie". Miło jest mieć takie swoje miejsca, w których czujesz się jak w domu. I do których chcesz wracać, bo tęsknisz.
Takim miejscem w Kazimierzu jest dla nas niezmiennie od 10 lat
Uroczy kameralny hotelik to chyba miejsce, które odwiedzamy najczęściej.
Ja, trochę jak w piosence Wodeckiego
" lubię wracać tam, gdzie byłam już...",
jeśli się zakocham w jakimś miejscu, ale w tym przypadku miłość jest wyjątkowo silna i trwała od lat :)
Tak blisko tętniącego wakacyjnym życiem kazimierskiego rynku, a zarazem tak spokojnie. Sielsko...
Basen daje ochłodę w upalne dni, a jego otoczenie tworzy atmosferę zapraszającą do relaksu.
Pamiętam, że nie raz miałam dylemat czy wybrać się na spacer po kazimierskich zakamarkach czy zostać na leżaku z książką. A książek w hotelowej biblioteczce nie brakuje...
Na szczęście najczęściej udawało się pogodzić obie te formy wypoczynku.
W letnie poranki jak i leniwe popołudnia najlepszym miejscem na posiłek jest restauracyjny ogródek, do którego przez pędy winorośli zagląda słońce .
Można wybrać swoje ulubione miejsce. Pod zadaszoną wiatą przy białym drewnianym stole czy może na tarasie z metalowymi zdobionymi meblami niczym z francuskiej kawiarni?
Restauracyjne wnętrza też zachęcają swoim wystrojem. Urokliwa jasna oranżeria czy przytulna i ciepła sala to świetna opcja na chłodniejsze dni.
Pokoje hotelowe w Vincencie to jasna i przytulna przestrzeń do wypoczynku.
Każdy jest inny i każdy wyjątkowy.
Byliśmy już we wszystkich. W tej chwili chyba ciężko by mi było wskazać mój ulubiony, bo każdy ma w sobie to coś.
Cały ich urok tkwi w tym wyjątkowym klimacie, takim trochę niedzisiejszym i nietutejszym. Wnętrza inspirowane stylem prowansalskim przenoszą nas w tamte sielskie klimaty. Być może nie każdemu będzie odpowiadał ten brak nowoczesności, podążania za modą wnętrzarską, ten zatrzymany czas.
To wszystko tworzy tę wyjątkową i niepowtarzalną atmosferę, do której chce się wracać, żeby znów na kilka dni wylogować się z codzienności.
Wąwóz Norowy Dół
Nie jest to miejsce na typowy spokojny spacer. Norowy Dół to trochę więcej adrenaliny i gimnastyki. W zależności od pory roku i warunków atmosferycznych zmieniają się też możliwości jego pokonania. Jest to miejsce, w którym widać moc natury, jej prawa i to, że to ona ma ostatnie i decydujące słowo.
Wejście do wąwozu znajduje się na ulicy Puławskiej przy Spichlerzu Bliźniaczym.
Łączy ulicę Puławską z ulicą Góry.
Mieszkańcy jakiś czas temu próbowali oszukać naturę i wybudować tu drogę skracającą trasę między tymi ulicami.
Teren został wyłożony betonowymi płytami. Fragmenty tych płyt, połamane, powbijane w ziemię, zarośnięte są tu do dziś. Czasem pomiędzy nimi płynie mała strużka wody, a po deszczu pewnie wcale nie taka mała. Zimą był zamarznięty strumyk, a teraz mnóstwo powalonych drzew. Matka natura upomniała się o to miejsce i pozostaje to uszanować.
Pokonanie slalomu między wywróconymi konarami wymagało sporej koncentracji i wysiłku, ale było też świetną przygodą, zwłaszcza dla naszego syna. W wąwozie nawet w bardzo upalny dzień panował przyjemny chłód, więc jest to ciekawa alternatywa dla rozgrzanego słońcem rynku.
Po wyjściu z wąwozu ulicą Góry dojdziemy spowrotem do rynku.
Tu jest jeszcze ciszej i spokojniej niż na naszej Krakowskiej.
Leniwe letnie popołudnie. Czas płynie tu powoli, w swoim własnym rytmie.
Bezcenne w dzisiejszym pędzącym w nieznanym kierunku świecie.
Tu jest spokój. Zatrzymanie w tym szalonym biegu. I zaufanie.
To ostatnie zaskoczyło mnie najmocniej.
Kazimierz nadal potrafi mnie zaskoczyć.
Stoisko samoobsługowe z ręcznie robionymi pachnącymi mydełkami. Całkowicie samoobsługowe. Po prostu pod płotem przy drodze. Tabliczka z cenami, pojemnik na monety, papierowe torebki do zapakowania przyciśnięte polnym kamieniem. Zaufanie i wiara w ludzi, w uczciwość, dobro i szczerość. Wierzę, że te dobre uczucia wysyłane do świata od sprzedawcy kazimierskich mydełek procentują i wracają do niego. I wszystkich nam dają nadzieję, że warto nadal ufać światu.
A kawałek dalej, na kolejnym płocie tabliczka zachęcająca "Weź na pamiątkę ".
Co prawda do wzięcia były kalendarze ścienne sprzed kilku lat ilustrowane kazimierskimi pejzażami. Nieważne, może wartość niewielka, ale przekaz bardzo budujący. Ktoś zamiast wyrzucić chce się podzielić.
Magia Kazimierza...
Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa, której historia sięga 1892r. obecnie stanowi ciekawą atrakcję turystyczną okolic Kazimierza.
Początkowo tworzyły ją drewniane tory, po których kursowały specjalne konne zaprzęgi transportujące buraki cukrowe.
Na przestrzeni lat przeszła wiele zmian,
a dziś, wyremontowana i odnowiona , kursuje na trasie Karczmiska-Opole Lubelskie-Karczmiska-Polanówka .
Podróż wieńczy ognisko na leśnej polanie.
Na stacji w Karczmiskach, skąd wyrusza kolejka, udostępniono do zwiedzania Muzeum Kolejki w Karczmiskach . Jest też możliwość wejścia na wieżę widokową, z której rozpościera się widok na okolicę.
Cytując stronę internetową
"Dodatkowo dla osób aktywnych lubiących wyzwania oferujemy przejazdy drezynami rowerowymi."
Nie doczytałam chyba tego zdania, rezerwując bilety na drezyny. Zwłaszcza "osób aktywnych lubiących wyzwania" :).
Nie no, poważnie to nie było tak źle.
Po prostu chwilami pod górkę.
Za to okolica urokliwa, pola, łąki, lasy.
Nadwiślańskie Drezyny Rowerowe kursują na trasach
Karczmiska-Pustelnia-Karczmiska
Karczmiska-Poniatowa-Karczmiska
Karczmiska-Polanówka-Karczmiska.
Wybraliśmy trasę do Pustelni, nieprzypadkowo. Plan był taki, żeby podczas krótkiego postoju planowanego w Pustelni odwiedzić tamtejszą restaurację rybną.
Pustelnia Zajazd Rybacki serwuje ryby z własnego połowu z otaczających ją stawów od 1985 roku.
Nasza wizyta była krótka, bo postój trwał tylko pół godziny, ale na pewno kiedyś wrócimy, bo warto.
Odległość do pokonania to w sumie 11,5 km w około 2 godziny .
Koszt biletów 100zl za drezynę.
Polecam, jeśli macie ochotę na bardziej aktywne spędzenie popołudnia w bliższym kontakcie z naturą. Jeśli nie lubicie się męczyć to może przejazd kolejką będzie równie fajną przygodą.
Kazimierz nocą
Kazimierz nie należy zdecydowanie do miast prowadzących nocne życie. Po zmroku zwykle cichnie i pustoszeje.
Latem jednak na Rynku knajpki otwarte są dłużej, czasem jakiś lokalny artysta śpiewa stare przeboje, czasem nawet porwie kilka par do tańca.
Szczególny klimat panuje po zmroku w kultowej Herbaciarni u Dziwisza.
Aromatyczna herbata lub prawdziwa gęsta czekolada w towarzystwie płonących nastrojowo swiec to wyśmienity plan na wieczór.
Jest jeszcze jedna ciekawa opcja spędzenia wieczoru w Kazimierzu. Opcja z delikatnym dreszczykiem emocji.
I z dużą dawką poczucia humoru.
I z pochodniami.
Więcej szczegółów nie mogę zdradzić, bo uczestnicy wycieczek zobowiązani są zachować w tajemnicy to, co zobaczyli i usłyszeli w miasteczku pod osłoną nocy :)
Do zobaczenia w Kazimierzu!
Na pewno niedługo :)
Komentarze
Prześlij komentarz